Długi czas byłam zagorzałą fanką Michaela Jacksona. Uwielbiałam jego muzyke, image, jeździłam na koncerty po całej Europie. W sumie byłam na 17 koncertach w Niemczech, Anglii, Finlandii, Czechach, Węgrzech i Holandii. Wspaniałym zjawiskiem była wspólnota fanów, którzy korespondowali ze sobą, spotykali się w czasie tras koncertowych.
Oczywiście moje uwielbienie dla Michaela wyrażało się w rysunkach i portretach. Rysowałam portrety MJ ołówkiem, a potem stalówką i tuszem. Tuszowe rysunki wykorzystywałam jako motyw do malowania koszulek farbami do tkanin.
W 2000 roku moja fascynacja MJ osłabła. Zraziły mnie jego wypowiedzi, przede wszystkim narzekanie na dzieciństwo, ojca itp. MJ przestał być wulkanem energii i bóstwem scenicznym, które dodawało energii do życia innym ludziom, a stał się załosną istotą, która narzeka na paparazzi, na swego ojca, na stracone dzieciństwo. Miałam ochotę mu powiedzieć: człowieku, gdyby nie twój ojciec skończyłbyś przy taśmie w fabryce samochodów. Ale dość o MJ, którego eteryczne piękno, które chciałam uwiecznić w moich rysunkach, zamieniło się w maskę zniekształconą licznymi operacjami plastycznymi.
Rysowałam portrety MJ ołówkiem, ale przede wszystkim stalówką i tuszem kreślarskim.
Portrety ołówkowe
Portrety tuszem